2015-04-20

Dzika pszczoła 野蜂

To taki bar w Kundu, rozrywkowym kwartale Kunmingu. Bar jest dość typowy: drogi, zadymiony, snobujący się na wyjątkowe miejsce, a otoczony bardzo podobnymi. Tego typu barów faktycznie jest kilka: w środku keyboard albo gitara, czasem jakieś bębny, mała scena, ze dwa mikrofony, śpiewniki. Jeśli chcesz, możesz zagrać, zaśpiewać. Jeśli zaśpiewać, to wybierasz ze śpiewnika repertuar, a pracownik baru będzie Ci podgrywał. Miła alternatywa dla mechanicznego podkładu karaoke, lepsza atmosfera, możliwość posłuchania muzyki na żywo i jej uprawiania. Tyle, że ludzie idą do baru głównie jednak po to, żeby się napić, a z każdym kielonem gorzej im idzie muzykowanie. I dym papierosowy. A niektórym to w ogóle słoń na ucho... Cóż jednak zrobić? Bar zarabiać musi, nie może gości wyrzucać, jeśli nie spełniają standardów unijnych.
I tu właśnie wychodzi różnica między Tymi Wszystkimi Barami, a Dziką Pszczołą. Tutaj z gitarą towarzyszy Ci właściciel baru, niezły gitarzysta zresztą. Jeśli jednak fałszujesz, pod byle pretekstem zejdzie on ze sceny, zostawiając Cię na pastwę Twego wybujałego ego. Prędzej czy później każdy się orientuje, czy jest mile widziany, czy nie.
Tak właśnie narodził się projekt "Dzika Pszczoła i przyjaciele" - przyjaciele to ci, którym właściciel lubi akompaniować. Od dawna planowany był wspólny koncert. Jednak bar jest malutki - po wepchnięciu wszystkich przyjaciół zostałoby niewiele miejsca dla słuchaczy. Dlatego wspólnie wynajęli Scenę nr. 88 przy ulicy Południowomocnej 南强街巷88号剧场 - ładnie odrestaurowany stary kunmiński dom, zaopatrzony w scenę, zaplecze i dużą ilość krzeseł po wszystkich stronach - i zrobili koncert.
A że ZB to najukochańszy muzyczny kolega właściciela Dzikiej Pszczoły (lata całe chałturzyli po ekskluzywnych kunmińskich hotelach) - poszliśmy.
Dla mnie to były trzy godziny (miało być półtorej, ale nie wyszło. Nigdy nie wychodzi) czystej przyjemności - ludzie, którzy lubią siebie nawzajem i lubią muzykę, zazwyczaj nawet trochę utalentowani. Było trochę lekkiego rocka, trochę rozmaitych coverów, parę ballad... Nie żeby wszystko było w moim guście, absolutnie! Ale z przyjemnością słuchałam, po prostu bawiąc się razem z nimi w tej cudnej atmosferze.
Oczywiście, były również klocki, które zabuliły 140 złotych za bilet (wszystkie bilety w tej samej cenie) i cały wieczór bawiły się komórką, nawet nie kiwając stopą do rytmu. Cóż, można i tak.
A ja... gapiłam się bezwstydnie na mojego wspaniałego męża. I oczywiście go słuchałam:

Mogłabym ich słuchać godzinami :)

8 komentarzy:

  1. EJJJJJJJJ! Mówiłaś, że się nie da!!! Chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy20/4/15 14:40

    Tyz chce ... A poza tym odplynelam... A poza tym nie dziwie Ci sie...A poza tym gratuluje...Bardzo mi sie podobalo
    Kiara

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy21/4/15 02:45

    Cudne! :)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  4. Tez bym byla dumna z takiego meza. Super wystep.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.