2013-11-19

Dawne czasy

O Starym Li już kiedyś wspominałam. Osiemdziesięcioletni staruszek, który zawsze wita mnie uśmiechem i zachęca do ćwiczeń. Dziś znów na siebie trafiliśmy na "placu zabaw dla staruszków" i oczywiście od razu podszedł. Nastrój miał egzystencjalno-filozoficzny, więc wyciągnęłam słuchawki z uszu i potulnie potakiwałam, starając się nie przerywać strumienia świadomości.
Polska to piękny kraj. Ostatnio był w telewizji program o Polsce. Mało tam macie ludzi i dobrze się żyje. Macie bezpłatną opiekę medyczną. U nas też tak kiedyś było, za starego Mao [Zedonga]. Nie to, co teraz - za wszystko trzeba płacić. Dawniej brało się dzieci do szpitala ze złamaniami i to wszystko było za darmo. Kroplówka, operacja, lekarstwa, gips - za nic człowiek płacić nie musiał. I wszyscy zarabiali tak samo, nie tak jak teraz, że bogaci i biedni żyją w zupełnie innych światach. Mało się zarabiało, ale każdemu na życie starczało. Tylko szef partii w wiosce zarabiał więcej - no, ale on miał dużo obowiązków. Teraz to ci szefowie partii naprawdę przesadzają. Ich dzieci roztłukują się po drogach coraz droższymi samochodami, a jak kogoś potrącą, to nawet od więzienia się wywiną bez problemu. Ech, nie ma już takich przywódców jak Mao. On pilnował rządzących i nie było takich tragedii ani takich nierówności...
Stary Li pogrążył się w zadumie i powoli oddreptywał ode mnie, a ja się zastanawiałam nad tym, jak inaczej wyglądała rzeczywistość tamtych czasów dla moich świekrów, wykształconych ludzi, którzy widzieli i rozumieli, co się dzieje, a jak to wyglądało dla szarego "człowieka ludu", dla którego fakt, że robotnik zarabia tyle samo, co chirurg czy inżynier był pozytywny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.