2011-04-01

obiad u Wilczka

Z racji przyjazdu Kayki obzeram sie osiem razy bardziej, niz zwykle. To znaczy: huoguo, prawdziwa najcza, no i obiad u najprawdziwszego Kunminczyka. 
Maly Wilczek kupil tyle, ze Maly Wnuk alias Skrzydelko musial pomoc nosic. A potem bylo juz tylko gorzej. 
Mysmy naprawde probowaly pomoc!!!!!! Wyganiali nas jednakowoz, mowiac ze mamy odpoczac i ze oni sobie poradza. To Kayka patrzyla z zachwytem, a ja cykalam fotki. 
Uraczyl nas smazonymi frytkami na ostro z mieta, smazonymi erkuajami na slonoostro z szynka yunnanska, pieczonymi erkuajami z rufu (sfermentowanym tofu, ktore jest najlepsza pasta na swiecie) i wlasna kiszona zielenina, cudna. 
Wilczek zachowal sie jak moja Mama i twierdzil, ze sie najadl pierwszym kesem, wiec go karmilam. 
Pycha, ze palce lizac.
A Kayka i ja zesmy posprzataly. To znaczy Kayka bardziej, ale to mnie zrobiono zdjecie :D

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. glodna kayka7/9/11 06:27

    bu! /me chce do domu!

    OdpowiedzUsuń
  3. wracaj, wracaj, moj nowy znajomy (menedzer hotelu) jest kucharzem z zamilowania :D

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.