2009-08-31

雲南十八怪 18 dziwactw Yunnanu V erkuai/erkuaj

粑粑當餌塊
na placki mówi się "kawałki przynęty".

Takiej wędkarskiej. Uwielbiam kawałki przynęty, dałam się złapać. Do przyrządzenia używa się ugotowanego ryżu, który następnie się mocno ubija, aż powstanie coś podobne do dużego białego obłego kamienia. Często do zwykłego ryżu dodaje się dla koloru ryż fioletowy. Z mocno lepkiego i rozciągliwego ciasta można wyrabiać różne cuda; najpowszechniejsze metody wykorzystania ciasta to jego forma pocięta i ugotowana - czyli makarony wszelkiej maści - oraz pieczona na ruszcie - czyli "naleśniki", zazwyczaj posmarowane słodko-ostrą pastą i nadziewane pączkami youtiao.

Jest to jedno z moich ulubionych dań śniadaniowych, zwłaszcza zimą. Naprawdę, opieczony, cieplusieńki kawał ryżowego ciasta, dobrze doprawiony, aromatyczny i sycący wypadał w zimie zdecydowanie korzystniej niż wszelkie kanapki...

O innych daniach z erkuajami w roli głównej na pewno jeszcze opowiem. Kocham je bowiem nad życie!

2009-08-27

2009-08-22

Historia miłości niemożliwej

Czyli Ali i Nino Kurbana Saida (oczywiście to jego pseudonim literacki; nie mógłby wydawać pod własnym nazwiskiem). Ali to chłopiec z muzułmańskiej arystokratycznej rodziny, Nino to gruzińska księżniczka, chrześcijanka. Oboje mieszkają w Baku, w którym Zachód miesza się ze Wschodem, a księżniczka chodzi z siostrą Alego do klasy. Po wielu perypetiach pobieraja się oni i... No właśnie. To, co w książce najważniejsze, to podkreślenie, jak trudno się dogadać ludziom z różnych kultur. Dopóki są w Baku, wszystko jest ok, bo ludzie tam są przyzwyczajeni do reprezentantów różnych kultur. Ormianie, Persowie i Gruzini nauczyli się żyć w przyjaźni pod ciężką ręką Rosjan. Miłość jest trudna, ale możliwa. Co jednak dzieje się z księżniczką, gdy wyjeżdżają do ortodoksyjnej Persji, w której kobiety paradują li i jedynie w czadorach, a mieszkają w haremach i widują tylko inne kobiety i eunuchów? Co się dzieje z Alim, gdy trafia na przyjęcie dla europejskich dyplomatów? Jedynym wyjściem jest mieszkanie w Baku. Problem w tym, że przewałki wojenne z poczatku XX w. nie pozwalają im żyć w spokoju w jednym miejscu... 

Nie, nie kończy się happyendem. Ale to nie dlatego książka jest wspaniała. Wspaniała jest, bo jest w niej klimat zrozumienia i współczucia dla tych trudnych związków, w których miłość nie wystarcza, w których wypracowany z trudem kompromis może runąć w jednej chwili, gdy okaże się, że dziedzictwo i krew zwycieżą rozsądek... 

*** Wszyscy pewnie wiedzą, jak trudna była dla mnie ta lektura. Idę myśleć...

2009-08-18

雲南十八怪 18 dziwactw Yunnanu IV - pogoda

Następne cztery dziwactwa tak naprawdę dotyczą jednego i tego samego: pogody. Klimat jest w Yunnanie łagodny, na Kunming mówi się "miasto wiecznej wiosny" - że niby cztery pory roku wiośnie podobne (四季如春), ale obcy nie dowiedzą się, że jest i drugie porzekadło - jak zadeszczy, będzie zima - bo w tym samym wiosennym podobno Kunmingu faktycznie jak leje, to NIGDY nie jest to ciepły kapuśniaczek, za każdym razem wymusza użycie jakichś ciepłych ubrań... No ale dla całej reszty świata - czyli dla wszystkich innych Chińczykow, bo przecież świat zaczyna się i kończy na Chinach - gdzie pogoda niezazbytnia, Yunnan i tak jest cudowny pogodowo. Stąd "dziwactwa":

四季衣服同穿戴

przez okrągły rok można nosić takie same ubrania

Chińczycy faktycznie tak robią (z wyjątkiem dziewcząt w białych kozaczkach i futerku Myszki Miki); na Europejczyków przeważnie nie działa. No, może z wyjątkiem Skandynawów, którzy cały rok popylają po Kunmingu w Tshirtach. Ja zimą zakładam gruuuuube skarpety, wiele warstw odzienia (wygladam jak Esme mniej więcej, tylko troche mniej czerni) i zapijam się ciepłą herbatką, bo bez niej bym zamarzła. Najgorsze, że nigdzie (od domów prywatnych przez szpitale, szkoły i urzędy) nie ma ogrzewania (bo przecież jesteśmy na Południu)... Ale Chińczycy chadzają wówczas w koszulkach z krótkim rękawem i w japonkach. Bo Chińczycy przed zimnem chronią brzuch, a nie stopy i ręce, co mnie prywatnie wydaje się nie tyle bzdurą (ich sprawa, co robią), ale raczej okrucieństwem względem własnych zziębniętych kończyn.

東邊下雨西邊曬

na wschodzie pada, podczas gdy na zachodzie skwarzy

Pogoda jak to w górach - wychodząc z domu nigdy nie wiesz, czy będzie słonecznie czy opadowo. To dlatego cały Kunming jest upstrzony sklepami parasolniczymi i stoiskami naprawy parasolek. Nawet w spożywczaku można kupić parasole. Synoptycy się starają, ale - sami wiecie.

四季鮮花開不敗

Świeże kwiaty kwitną okrąglutki rok

Serio. Nawet w zimie. Bo w zimie nic nie zamarza. No chyba, że akurat temperatura spadnie poniżej zera i pękają rury z wodą, które, nieizolowane, biegną po elewacji...

整年都有好瓜菜

Caluteńki rok dostępne są świeże warzywa i owoce

Yunnańczycy podśmiewają się trochę z Chińczyków z Północy, że oni to z warzyw nic poza rzodkwią i kapustą nie mają, a w zimie muszą jeść kiszonki. Poczułam się nieco urażona, bo przecież w Polsce też są zimy, ale jemy warzywa. Tyle, że zgodnie z chińską filozofią jedzenia, powinno się jeść to, co rośnie w zasięgu 100 km od miejsca, w którym żyjesz. Czyli nasze hiszpańskie pomidory i włoskie kapusty powinniśmy omijać z daleka, o cytrusach nawet nie wspominając. A tymczasem Yunnan cały rok jest obficie zaopatrzony w lokalne warzywa i owoce - np. zimą jest sezon truskawkowy :)

2009-08-16

taka niby zdrowa

ta kuchnia chinska. Gotowanie wedlug zasad pieciu przemian i w ogole taichi kuchenne. I co? I przed wyjazdem do Chin bylam i chudsza, i zdrowsza. Oczywiscie, tycie to wynik przerzucenia sie z jezdzenia na rowerze na pingponga i siedzenia na necie zamiast na basenie. Ale to, ze cholesterol mi skoczyl do poziomu podwyzszonego ryzyka, to juz kwestia smazenia w Chinach WSZYSTKIEGO. Bo przeciez pieczywa prawie nie jadlam, masla nie kupowalam, bez przerwy zarlam owoce i warzywa. Ale jesli warzywa w chinskiej knajpie to nigdy na surowo. Czasem na parze, zazwyczaj obsmazone i uduszone. W chinskim fastfoodzie nie bylam ani raz. Nie zarlam serow i majonezu (no, z malymi wyjatkami). Wiec jednak trzeba uwazac...
Kochani moi, jadacy w tamte strony - w ciagu miesiaca nic Wam sie nie stanie. Ale jesli jedziecie na rok - pilnujcie sie bardzo, zeby Wam ta przezdrowa chinska kuchnia nie zaszkodzila...

2009-08-15

przetwory-potwory

To wszystko przez tego glupiego sasiada. Ma stary sad, bardzo stary. Sliwki najrozmaitsze, jablka, gruszki, jezyny. Nieogrodzone.
Po dziesieciu sloikach dzemu z mirabelek i siedmiu z renglod, a przed nastepnymi z brzoskwin i po codziennym kompocie/musie wieloowocowym (tylko z tych owocow, co to juz koniecznie trzeba zuzyc, bo sie zepsuja) stwierdzam, ze nadaje sie na pania domu. To nie to, ze umiem przecierac sliwki, ze umiem pasteryzowac i inne takie. Po prawdzie - zadna sztuka. Nie, tajemnica nie w UMIENIU, tylko w LUBIENIU. Ja moge stac trzy godziny nad garem z mirabelkami i przecierac przez sito az zostana same pestki. Po tych trzech godzinach budze sie z letargu i nawet mnie rece nie bola, choc normalni ludzie miewaja po czyms takim odciski. Ja moge stac nad garem i mieszac te cukrzone owocki, coby nie przywarly. Ja moge nakladac lyzka wazowa dzem do sloikow az do znudzenia - i jeszcze sie z tego ciesze. Wlasciwie moglabym zostac zawodowa przetwornica :)
To moge juz wyjsc za maz?...

2009-08-14

火把節 Święto Pochodni

To jedno z najważniejszych świąt kalendarza yijskiego. Odbywa się 24/25 dnia szóstego miesiąca księżycowego - taka drobna sinizacja. Mniejszość Yi ma bowiem swój dziesięciomiesięczny kalendarz, w którym to wyglada całkiem inaczej. Jednakowoż w zasadzie cały Yunnan nauczył się Święta Pochodni od Yi - i tak na przykład mniejszość Bai też się w te dni dobrze bawi; postępujaca zaś sinizacja wymusiła dopasowanie obchodów święta do tradycyjnego kalendarza Hanów.
Yi czczą ogień, nic więc dziwnego, że w najważniejszy dla nich dzień roku zapalają pochodnie i ogniska, widoczne z wielu kilometrów. Zbierają się i piją, tańczą, a gdy noc się kończy, niejedna para wraca z romantycznej (albo wręcz przeciwnie) przechadzki po lesie. Tradycyjny taniec, podczas którego młodzi mają okazję okazać sobie uczucie to ten znany z milionów zdjęć, podczas którego chłopcy w równym rządku przytupując grają na yijskich trójstrunnych lutniach, a dziewczęta wybijają rytm obcasami i klaskaniem, przymilając się z naprzeciwka... On jej daje słodycze, ona, jeśli go polubi, oddaje alkohol; a potem starszyzna przymyka oczy na fakt, że młodzi udają się w stronę pól kukurydzianych...
Punktem kulminacyjnym jest pojawienie się Bóstwa Ognia w towarzystwie wiernych sług; Yi padają na kolana i proszą o pomyślne zbiory, o szczęście i opiekę. To właśnie szaman w stroju Ognia zapala najwyższe ognisko - największą z pochodni.
Pochodnie będą płonąć trzy dni i noce, ku czci Ognia, ale i przeciw robactwu, które by mogło nadpsuć tony przygotowanego wcześniej żarcia. Te trzy dni służą tańcom, śpiewom, jedzeniu i piciu; nie chadza się do pracy, do kuchni, nawet do sypialni raczej ciężko. Z obowiązków to właściwie tylko jeden: czcić przodków obfitymi ofiarami (krowy i świnie) i zapraszać pozostałe na ziemi części ich duszy do wspólnej zabawy, i prosić o opiekę...
Dlaczego, choć trzy dni żrą nieprawdopodobne ilości wszystkiego, nie tyją? Bo każdego wieczora przechadzają się z pochodniami od domostwa do domostwa, od ogniska do ogniska, by każdego domownika każdej chałupinki każdziusieńkiej malutkiej wioski wciągnąć do zabawy. To nieprawda, że w Chinach nie ma karnawału :P
Gdybym była teraz w Yunnanie, zapewne wylądowałabym w Kamiennym Lesie - czyli dystrykcie autonomicznym mniejszości Yi, bądź w wiosce mniejszościowej. W obu miejscach Święto Pochodni odbywa się z wielką pompą; nie ma Yi i nie ma turysty, którzy by sobie pozwolili na opuszczenie tej uroczystości.
Ale jestem tutaj i gdy odbieram od kolejnych Yi mejle z pozdrowieniami, serce mi się kraje...

mam slawnych Przyjaciol!

Wystarczy kupic ostatni "Przekroj", by sie przekonac, ze fachowa interpretacja zmian zachodzacych w spoleczenstwie japonskim jest autorstwa...
No wlasnie. Sami sobie kupcie "Przekroj" ;)

2009-08-12

...

Tak, wiem, ze moj blog sie zchinszczyl nieprzytomnie w ciagu ostatniego roku. Ale to nie znaczy, ze chocby o ulamek mniej kocham Tajwan, MOJA wyspe, miejsce, w ktorym nauczylam sie, czego pragne dla siebie w przyszlosci. Dlatego serce uwiezlo mi w krtani na wiesc o tajfunie zblizajacym sie do wyspy. Moj Prywatny Tajwanczyk mieszka przeciez na poludniu Tajwanu...

Pisal potem do mnie. Ze probowal dojechac do domu rodzicow, ale autostrada uszkodzona i samochody dachami do spodu, duzo krzyczacych ludzi i sluzby ratunkowe, ktore nie mogly juz w niczym pomoc... Zawrocil i z dusza na ramieniu wydzwanial do swojej wioski - moze i tym razem sie uda?
Udalo sie. Rodzice maja hodowle krewetek - zalane pola oczywiscie trzeba bedzie doprowadzac do porzadku, ale straty nie beda az tak dotkliwe. W domu wszyscy zdrowi.

Mozna latwo wyguglac, ile tajfunow o jakiej sile nawiedza rokrocznie Tajwan. Straty zawsze sa, ale zwykle rzadowi udaje sie dopomoc Kowalskim i Nowakom. Zwykle ginie niewielu ludzi. Zwykle ceny warzyw wzrastaja nieznacznie. Nie wiem, jak bedzie tym razem - Tajwan na pewno sobie poradzi, choc dla mnie, Polki mieszkajacej w bezpiecznym kraju, wszystko to wydaje sie mocno nierealne.

A przeciez nadal, zawsze i na wieki wiekow amen marzyc bede o Tajwanie jako o mojej "wyspie szczesliwej", moim malym prywatnym raju...

2009-08-09

siatkowka

Przerznelysmy, ale dopiero w piatym secie. Zaden wstyd. Nie pomogl nam nawet groznie wygladajacy Kaczor. Zabila nas ofensywa Wang Yimei.
Czulam sie idiotycznie nie wiedzac, komu u licha kibicowac w tej siatkarskiej wojnie polsko-chinskiej...
中國女人打排球打得好, 打敗我們啦。 特別王小姐的球很難接。
昨天我又乖乖的感覺 - 不知道應該為波蘭隊加油或者為中國隊加油……